Halloween w Nowym Jorku to czyste szaleństwo. Zaraz po Bożym Narodzeniu, jest to najbardziej popularne święto w USA. Miałam okazję być tam dwa razy podczas tego dnia i jest to naprawdę tak huczna zabawa, jakiej u nas nawet w karnawale nie widziałam. Gadżetów, specjalnie przygotowanych na to święto, nie jestem w stanie tu wszystkich wymienić, bo lista zaczyna się na wycieraczkach do butów, przechodzi przez akcesoria dla zwierząt, a kończy na bieliźnie… Od września obecne już są dynie. Wszędzie. W każdym CVS czy Rite Aid (takie nasze Rossmanny) na wejściu mamy od razu wyeksponowane słodycze w świątecznych opakowaniach dla dzieci. Bo dzieci, tradycyjnie, w Halloween późnym popołudniem, przebrane, w towarzystwie rodziców, wędrują od domu do domu, prosząc o słodycze. Stukają do drzwi i wykrzykują znane treat or trick (cukierek albo psikus). Uwielbiają to. Generalnie im bliżej 31 października tym histeria narasta. W powietrzu coraz bardziej można wyczuć atmosferę zbliżającego się szaleństwa Halloween.