Dog walker – wyprowadzacz psów. Często spotykam ich na Manhattanie. Mają 5-7 psów na smyczach, różnej wielkości i rasy, i dziarsko maszerują. Jako szczęśliwa posiadaczka 2 Jacków (jack russell terrier), zawsze się im przyglądam, pstrykam foty, czasami zagaduję. I za każdym razem nie mogę wyjść z podziwu po pierwsze: jak te psy tak grzecznie idą i się nie awanturują między sobą, a po drugie: jak ten koleś ogarnia całe to towarzystwo?
Dog walker pracuje jako freelancer lub jest zrzeszony w jednej z wielu agencji w Nowym Jorku, świadczących tego typu usługi. Co mówią o tej pracy? Wielu z nich zrezygnowało z normalnej pracy w biurach. Wg nich to zajęcie ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów. Brak dress code, brak „wyścigu szczurów”, brak boksów biurowych.
Jeden z nich kiedyś mi powiedział, że nie zamieniłby tej roboty na żadną inną. Nie ma do czynienia z ludźmi (no, poza doormen’em), a dla psów jest często jedyną rozrywką w ciągu dnia. Nazwał siebie dobrą cioteczką, która jest od rozpieszczania tych pupili. Jeśli kochasz psy, jest to wymarzona praca. Zapytałam, jak radzi sobie z taką ilością smyczy? Otóż ważne jest odpowiednie dobranie psów pod względem temperamentu, a ponadto istnieje system układania smyczy – psy nie idą w przypadkowym szyku, tylko po zewnętrznej stronie idzie zawsze ten, który się jeszcze nie załatwił. A dog walker musi zapamiętać, który już to zrobił, a który nie 🙂 No i oczywiście po nich sprzątać… Z minusów tej pracy wymienił tylko dwa i nie ma wśród nich zbierania kup, a mianowicie: dziennie pokonuje około 10 mil i pogoda nie zawsze jest spacerowa, a w Nowym Jorku potrafi być i dotkliwie zimno, i okropnie gorąco.